Życie na walizkach
Playlista: Alt-J - Something Good
Witajcie w podróżniczym poście.
Nie będzie to opowieść o wyjeździe, ale o przygotowaniach do
niego.
Lubicie podróżować? Szczerze mówiąc, jeśli o mnie chodzi to
nieszczególnie. Nie przepadam za zmianą miejsca zamieszkania. Wszędzie dobrze,
ale sami wiecie, w domu najlepiej. Chociaż obecnie przemieszczam się tylko i
wyłącznie z miasta, w którym studiuję do domu na weekend i z powrotem. Mimo
wszystko trzeba się do każdej podróży odpowiednio przygotować.
Nie ważne czy
wyjeżdżamy na kilka dni czy tygodni.
Po pierwsze! Trzeba pamiętać, aby wszystko ze sobą zabrać.
Zawsze jedzie ze mną walizka, gdzie chowam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy.
Szczególnie ubrania, które zawożę do prania oraz podstawowe kosmetyki.
Po drugie! Do torebki zabieram wszystkie precjoza, czyli w
moim przypadku legitymacja studencka i bilety na pociąg. Tak, na kilka
najbliższych miesięcy to będzie mój główny środek lokomocji.
Po trzecie! Warto się zaopatrzyć w małą przekąskę.
Oczywiście, jeśli jesteście głodomorami, albo wasza podróż jest bardzo długa,
weźcie więcej. Jasne, że w dobie dzisiejszych czasów dworce są wspaniale
przygotowane na podróżnych i można najeść się do syta. Jednak musicie mieć na
uwadze, że nie są to zbyt niskie ceny, na waszej trasie mogą zdarzyć się tylko
krótkie przystanki lub będzie jakaś awaria i nie będziecie mogli nic kupić.
Może się też zdarzyć gigantyczne opóźnienie i okaże się, że kilka kolejnych
godzin nic nie zjecie.
Wszystko trzeba przewidzieć i zaopatrzyć się na czarną
godzinę. Już w zeszłym roku miałam tyle przeróżnych sytuacji na dworcach, że
jestem przezorna i nauczona myśleć naprzód.
Weźcie sobie też kilka złotych w gotówce. Tak, tak
plastikowe pieniądze są teraz bardzo modne, ale uwierzcie, że jeszcze w
niektórych miejscach nie można płacić kartą, a nie zawsze też macie możliwość wypłacenia
pieniędzy w bankomacie.
Zanim w ogóle zacznę się pakować na jakikolwiek wyjazd,
robię sobie listę rzeczy które są niezbędne. Teraz, kiedy się pakowałam na
studia musiałam pamiętać o wielu rzeczach. Na około tydzień przed wielkim
pakowaniem zrobiłam sobie spis wszystkiego. Z biegiem czasu przypominałam sobie
poszczególne pozycje i dodawałam do swojej listy.
To jest naprawdę bardzo
pomocne. Jak już coś zapakuję, odhaczam na liście. Nie wyobrażam sobie, że
miałabym myśleć tylko o pakowaniu i nic innego nie robić. Przecież mamy jeszcze
milion innych obowiązków, które musimy spełnić w obrębie naszego gospodarstwa
domowego.
JAK SIĘ DOBRZE ZORGANIZUJESZ TO WSZYSTKO ZAPAKUJESZ
To jest moje motto, jakie przyświeca przy zapełnianiu
walizki.
Trzeba zrobić to z głową. Logistycznie ułożyć, aby wiele rzeczy
zmieścić i nie jeździć z tysiącem toreb, torebek, torebuni. Brzmi znajomo?
Pewnie dla większości tak… Nie wyobrażam sobie mojej samotnej podróży z
pięcioma torbami, z przesiadką, opóźnieniami pociągów itd. No niewykonalne.
Mam na to patent! System pakowania na rulony. Podpatrzyłam u
mojej babci, kiedy szykowała się na wyjazd. Nie sądziłam, że tym sposobem
możemy aż tyle zapakować do naszego bagażu. Wiecie, że przy tym nawet rzeczy
się nie pogniotą? Niesamowite. Stosujecie też u siebie? Jeśli nie, to
koniecznie musicie spróbować. To odmieni jakość waszego pakowania.
Na szczęście pierwszy wyjazd po wakacjach odbywa się
samochodem. Cieszę się, bo mogę zabrać ogrom potrzebnych bibelotów, książek,
butów, a także jedzonka. Dużo się tego nagromadziło przez wakacje. Sami wiecie,
że jak się wyjeżdża na dłużej to trzeba dużo zabrać na każdą okazję i pogodę.
Przede wszystkim teraz, kiedy sytuacja atmosferyczna zmienia się, jak w
kalejdoskopie. Przezorny zawsze ubezpieczony.
Jestem ciekawa czy dużo z Was czytelników wybiera się w tym
roku na studia…
To w sumie taka pierwsza przeprowadzka. Nie wszyscy
bowiem zjeżdżają często na weekend do domu. Różnie to bywa, zależy jak kto
czuje potrzebę. Osobiście jestem bardzo związana z domem, rodziną i
częstotliwość moich przyjazdów jest wysoka.
Cieszę się, że mam do kogo
przyjeżdżać. Póki mogę, korzystam. Jednak czasem ze względu na zajęcia jest to
niewykonalne.
Pamiętajcie, że jeśli zaczynacie swoją przygodę z częstym
podróżowaniem pociągami…to musicie uzbroić się w święta cierpliwość i
wyrozumiałość. Opóźnienia, odwołane kursy, zmiany rozkładów na gorsze- to
norma. Nie mam za zadanie Was nastraszyć, ale chcę Was na to przygotować.
JAK DZIŚ PAMIĘTAM SWOJĄ CZERWCOWĄ PODRÓŻ
Z mojej
początkowej stacji wyjechałam o planowanej godzinie. Na przesiadkę miałam całe
7 minut na dworcu głównym w Poznaniu. Niestety, nie zdążyłam, bo pociąg opóźnił się w trasie. Wyobraźcie sobie, że musiałam czekać na następny, który wg
rozkładu miał być za 4,5h… Byłam załamana, ale nie miałam innego wyjścia jak
usiąść i czekać. W końcu poszłam na peron, kiedy nagle na 10 minut przed
przyjazdem wyczekanego składu w głośnikach rozbrzmiał głos, że przyjazd
opóźniony jest o około 25 minut… Co? Jak to? Niemożliwe… Kolejne minuty czekania...
Kiedy
już wskazówka prawie zbliżała się do upragnionej godziny… ktoś znów sobie
zakpił i przyjazd został przesunięty na kolejne 40 minut… Mina podróżujących
ludzi była bezcenna. Jedyny plus w tym wszystkim był taki, że była to niedziela
i było bardzo ciepło. Tym sposobem wyjeżdżając z domu o godzinie 15 na miejscu
byłam o godzinie 23… Dramat, byłam totalnie wykończona..
Wniosek z tego taki, że już nigdy nie pojadę w niedzielę pociągiem
i muszę mieć większą wyrozumiałość przemieszczając się tym środkiem transportu,
a także być przygotowaną na wszystkie możliwe sytuacje.
Trzymam kciuki, aby u Was nie było takich przygód.
Podobał Wam się taki inny post? Staram się nie zamykać na
jeden rodzaj wpisów.
Życząc Wam szerokiej drogi, mniej toreb przy pakowaniu oraz
cierpliwości w podróży, żegnam się z Wami <3
Do następnego, Jula
Komentarze
Prześlij komentarz