Niemożliwe...a jednak!
Playlista: MC Sar & The Real McCoy - Run Away
O kurczę! Cóż to był za emocjonujący dzień!
Opowiem Wam dzisiaj, co działo się u mnie w zeszły weekend,
był niesamowity!
W szczególności, jeśli chodzi o sobotę..
W sumie nic nie zapowiadało, tak dobrego dnia…
Obudziłam się w dobrym humorze, odprawiłam poranne rytuały,
posprzątałam, powiesiłam pranie… Taki wiecie sobotni standardzik.
Na Facebook'u zamieściłam motywujący post na dobry, pracowity
dzionek i ruszyłam dalej ze swoimi realizacjami.
Miałam masę energii, zupełnie jakby mój organizm
podświadomie przygotowywał się na jej zużycie w ogromnych ilościach.
Też tak macie, że jak sobie powiecie, że to będzie dla Was
dobry czas, to właśnie takim się staje? Nie? A może nie pomagacie szczęściu po
prostu?
Pamiętacie wpis o moim miejscu na ziemi, tam gdzie stoi mój
dom? Kolejny raz okazało się, że tam dzieją się fantastyczne rzeczy. Być może, to o
czym się teraz dowiecie nie będzie dla Was tak emocjonujące, jak dla mnie.
Kilka razy już Wam wspominałam, że gdybym postawiła obok
siebie Julę, jaką jestem teraz, a sprzed paru lat, no powiedzmy 5…byłyby to
zupełnie różne osoby…
Serio… Może nie tyle wizualnie, co mentalnie.
Pisząc, nie za bardzo wiem od czego zacząć, bo chcę zawrzeć większość
szczegółów, co pewnie i tak mi się nie uda.. A wszystko ze względu na to, że
byłam totalnie rozemocjonowana i przeogromnie szczęśliwa!!!
Jeny! Ostatnio tyle świetnych rzeczy ma miejsce w moim życiu,
że aż dech zapiera w piersi! Znacie takie uczucie? Spełnienia, szczęścia,
dobrej passy? Poczucie, którego nigdy by się nie chciało pozbywać, bez którego
ma się wrażenie- nie można oddychać, bo wypełnia każdą, najmniejszą cząstkę
naszego ciała, pozytywną energią.
Ale dobra do rzeczy…
Zawsze wiedziałam, że mam najwspanialszych przyjaciół na
świecie. Otaczają mnie, przede wszystkim, bardzo wartościowi ludzie. W sumie
każdy powinien mieć przy sobie takich ludzi. Rozejrzyjcie się dobrze, oni
gdzieś tam sobie stoją i czekają. Na tych fałszywych nie traćcie czasu, nie
warto.
Ja nie wiem czy wy się połapiecie w tym wpisie, ale dobra,
dam Wam szansę
Znacie Blankę Lipińską? To autorka lipcowego bestsellera „365
dni” i najnowszej drugiej części, pt. „Ten dzień”. Jeśli chcecie poznać bliżej
jej historię, śmiało zaglądajcie na wszelkie strony internetowe. Natomiast ja
Wam opowiem pewną sytuację, z nią związaną. Chciałam po prostu, abyście wiedzieli
o kogo chodzi.
Jula…do brzegu!
Czytałam książkę, tejże autorki, ale pożyczoną od mojej
serdecznej Pani kosmetyczki, która często odwiedzam, ale też pożyczamy sobie
książki. To od niej miałam „365 dni”. Przedtem słyszałam o tej książce, ale nie
na tyle, aby chcieć jakoś szczególnie ją przeczytać. Jednak z racji tego, że
miałam deficyt czytelniczy, to zagłębiłam się w historię Laury Biel.
Dobra może
inny wpis poświęcę recenzji tych 2 części, teraz nie czas na to.
Pomijając wszelkie nieistotne fakty, w sobotę dowiedziałam
się z social mediów wspomnianej Blanki, że będzie w moim rodzinnym miasteczku
na Kujawach, Janikowie i z chęcią podpisze książkę, jeśli ktoś będzie miał
ochotę.
Pomyślałam: „no mega! Pójdę tam, taka okazja się nie trafia zbyt
często!”. Jednak szybko oprzytomniałam, przypominając sobie, że nie za bardzo
mam z czym tam iść.
Przecież nie miałam jej książki, pierwsza część pożyczona,
a drugiej nie mam. Ale ten brak nie stanowił dla mnie problemu! Ja byłam gotowa
już, teraz, zaraz wsiąść w samochód i jechać 20 km do galerii, aby nabyć drugą
część.
Jak się na coś uprę, to umówmy się, nie ma rzeczy niemożliwych.
Generalnie dla kobiet, takie stwierdzenie nie istnieje!
I tutaj z odsieczą przybywają moi najwierniejsi przyjaciele!
Akurat byli na zakupach i wstąpili do księgarni! Tak! Była!
Kupili! Udało się! Mamy to! Ale miałam radochę! Byście musieli mnie wtedy
widzieć.
Wiecie co zrobiłabym kiedyś?
Najpierw bym pomyślała, że idę! Ale po chwili przyszłaby do
mnie okropna myśl: „i tak ci się nie uda, nie ma szans, nie pójdziesz tam” A
teraz! Ja nie mogę! To jest taka różnica, że aż sama jestem z siebie dumna i
cieszę się niezmiernie!!!
Chcieć to móc! Macie na to prawdziwy przykład.
Spotkałam się z Blanką, mam z nią zdjęcie, a na pierwszej
stronie w książce najdłuższą, jak sama powiedziała, dedykację i autograf. Czy
się cieszę? A co, wy byście się nie cieszyli? No jasne, że ogarnia mnie
niesamowite uczycie ekscytacji! Przede wszystkim cieszę się, że było to wszystko
na totalnym luzie. Mogłyśmy sobie pogadać, tak otwarcie o wszystkim. Bez
pośpiechu. Całkiem pozytywna z niej babka!
Oczywiście nie muszę tutaj przedstawiać Spontana, który już
przyczynił się do wielu sytuacji! Pomyśleć, że kiedyś nie darzyłam go sympatią.
Widzicie, kto się czubi, ten się lubi!
Mam nadzieję, że odebraliście trochę pozytywnych wibracji z
tego wpisu!
Nie bójcie się nowych wyzwań!
Spełniajcie swoje marzenia!
Mówcie otwarcie o swoich uczuciach i potrzebach!
Zabiegajcie o dobrostan!
Kochajcie siebie!
Z bardzo pozytywnym pozdrowieniem, Jula!
Komentarze
Prześlij komentarz